Nie możemy o nich zapomnieć

2025-05-18

Tego dnia oczy całego świata skierowane były na Polskę. 27 stycznia w Miejscu Pamięci w Oświęcimiu obchodzono 80. rocznicę wyzwolenia niemieckiego obozu zagłady Auschiwtz-Birkenau. W uroczystościach wzięli udział przedstawiciele prawie 60 państw, wśród nich król Karol III, prezydent Francji Emmanuel Macron, prezydent Niemiec, premier Kanady, prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Obchody objął patronatem Prezydent RP Andrzej Duda, który przed południem tego dnia w towarzystwie Ocalałych oddał hołd ofiarom przy Ścianie Straceń na dziedzińcu bloku 11 w obozie Auschwitz I. To właśnie w tym miejscu Niemcy zamordowali tysiące ludzi podczas funkcjonowania obozu śmierci.

My, Polacy, na których okupowanej ziemi (…) Niemcy zbudowali ten przemysł zagłady i obóz koncentracyjny, jesteśmy strażnikami pamięci. W jakimś sensie można powiedzieć, że kontynuujemy tę niezwykłą misję, którą przyjął na siebie dobrowolnie, ochotniczo w czasie II wojny światowej rotmistrz Witold Pilecki, specjalnie dając się w tym obozie uwięzić po to, by dać świadectwo, po to, by móc stworzyć ruch oporu i stąd także i uciec jako żywy dowód tego, co tutaj się dzieje i móc zanieść to świadectwo aliantom zachodnim po to, by zaświadczyć, co robią na okupowanych przez siebie ziemiach hitlerowscy Niemcy. My dzisiaj jako w jakimś sensie bolesnym spadkobiercy rotmistrza Pileckiego sprawujemy pieczę nad tymi miejscami, Polska o te miejsca dba, by pamięć nie zagasła, by zawsze pamiętano i przez tą pamięć nigdy więcej świat nie pozwolił na to, aby doszło do tak dramatycznej katastrofy ludzkiej, a ściślej mówiąc katastrofy ludzkości – powiedział prezydent Duda.

Główne uroczystości, które się rozpoczęły po południu, zainaugurowało przemówienie jednego z Ocalałych Mariana Turskiego, potem dołączyli inni: Janina Iwańska, Leon Weintraub.

Jako ostatni głos zabrał Piotr Cywiński, dyrektor Muzeum Auschwitz:

Historia nie tworzy traumy, natomiast pamięć może ją tworzyć. Pamięć jest kluczem do dzisiejszego świata i projektowania przyszłości. Pamięć „boli, pomaga, naprowadza, ostrzega, uświadamia i zobowiązuje, zaznaczając, że bez pamięci nie mamy historii ani punktów odniesienia. Kim jesteś bez pamięci? Nie masz historii, doświadczenia ani punktów odniesienia.

Po przemówieniu dyrektora Muzeum Auschwitz rozległ się dźwięk szofaru i rabini odmówili kadisz.  Ceremonię zakończyło złożenie zniczy przez byłych więźniów przy wagonie, który stał się symbolem obchodów 80. rocznicy wyzwolenia Auschwitz. Po nich znicze złożyli  przedstawiciele delegacji państwowych, którzy wzięli udział w obchodach.

Niemcy założyli obóz Auschwitz w 1940 r., by więzić w nim Polaków. Dwa lata później utworzyli Auschwitz II-Birkenau, w którym wybudowali infrastrukturę do zabijania na masową skalę Żydów, przede wszystkim komory gazowe i krematoria. W kompleksie obozowym funkcjonowała także sieć kilkudziesięciu podobozów, w których wykorzystywano więźniów w niewolniczej pracy.

Ze wspomnień Mariana Turskiego, dziennikarza, byłego więźnia Auschwitz:

 – Jednym z najszczęśliwszych dni w moim życiu był ten, kiedy przywieźli nas do Auschwitz. Wszystko się zgadzało. I transport, i obóz. Podjazd do rampy. Było szaro. Ogień z kominów i – rzecz optymistyczna – żywi ludzie. Potwierdziło się, że nie jest to tylko obóz zagłady. Potem wypędzanie z wagonów. Psy, esesmani. Więźniowie z tzw. Kanady/więźniowie sortujący dobytek/. Nastrój totalnego sterroryzowania. Ani chwili na myślenie. Tylko strach. Jestem wśród mniejszości. Kobiety, starcy, dzieci są kierowani na prawo W mniejszości są silniejsi, zdrowsi, młodsi, mężczyźni. Rozumiem, że jestem po dobrej stronie. (…) Nagle widzę napis „zur Sauna” – przypomina mi się lektor BBC, który mówił: to nie łaźnia, to komora gazowa, nie dajcie się zwieść! (…). Kazali nam się rozbierać, do fryzjerów. To byli holenderscy Żydzi. Golili nas bardzo, ale to bardzo tępymi żyletkami. Wszyscy mieliśmy poharatane głowy i ciała. A potem polano nas lizolem. Wszyscy wyli z bólu. Tylko ja byłem szczęśliwy. Zrozumiałem, że jeszcze przedłużono mi życie. (…)

Obozowy dzień zaczynał się o 4.30 biciem w kawałek szyny zawieszonej na słupie. Więźniowie mieli świadomość, że każdy dzień może być dla nich ostatnim. Wszystko odbywało się w zabójczym tempie, za spóźnienie można było stracić życie. Tysiące ludzi przebywających w obozie na mycie w zimnej wodzie czy skorzystanie z latryny mieli kilka chwil.

Ze wspomnień Józefa Pełczyńskiego, którego losy opisane są w książce „Dobranoc Auschwitz” autorstwa Macieja Zdziarskiego i Aleksandry Wójcik:

Każdego ranka długa kolejka do śniadania. Było nim pół litra herbaty lub kawy – w obozowych warunkach pod tymi nazwami kryły się woda z dodatkiem kawy albo wywar z ziół. Kolejny gong wzywał na apel. Tu padał rozkaz uformowania komand roboczych i zaczynał się wyścig, aby załapać się do możliwie lekkiej pracy. Kto mógł pracować, ten mógł żyć. Najbardziej pożądana była praca w kuchni, warsztacie, pod dachem. Unikano jak ognia zajęć takich jak dźwiganie podkładów kolejowych, czy czyszczenia stawów, które oznaczały stanie w wodzie przez wiele godzin. Te prace wiodły więźnia prostą drogą do śmierci.

Myśli więźniów obozu wypełniał głód. Ciężka praca od 6 rano do 17 i ograniczona dieta były obliczone na szybkie wyniszczenie więźniów. Obozowa zupa była lurą z brukwi, kawałkami ziemniaków, czasem z odrobiną kaszy. Wieczorem racja chleba wynosiła 25–35 dkg – był nadpleśniały i zawierał trociny.

Ze wspomnień Mariana Turskiego:

Rano kawa, wieczorem kawa, a na obiad trochę Ava – mówiła jedna z więziennych, obozowych rymowanek. Na dodatek kuchnię pozostawiono w rękach niemieckich więźniów kryminalnych, co sprawiało, że do reszty jedzenie trafiało w mniejszych porcjach.

Śmierć stawała się elementem codziennego życia. Zabijał głód, epidemie, selekcje do krematorium czy egzekucje w bloku 11, zastrzyki z fenolu, doświadczenia upiornego doktora Mengele. Jeśli był dzień wolny, więźniowie mieli czas na doprowadzenie siebie do ładu. Walczyli z robactwem, choć żadne sposoby nie kończyły się sukcesem. Czekano na niedzielę.

Ze wspomnień Józefa Pełczyńskiego:

 – Choć nawet w niedzielę hitlerowcy kazali pracować to raz na dwa tygodnie o określonej porze, pozwalali wysłać listy. Więzień musiał zapłacić za blankiet i znaczek jedzeniem i nie pozwolono mu pisać nic poza formułką: jestem zdrowy, czuję się dobrze, ale i tak nawet takie słowa były dla rodziny bezcenne. Obozowy dzień kończył się apelem wieczornym. Wiedziałeś: teraz jest apel i wszystko może się zdarzyć, ale kiedy się skończy – na dziś koniec mordowania. Potem padaliśmy stłoczeni na prycze w baraku i zapadliśmy w sen, który był raczej jak majaki w chorobie.

W Auschwitz Niemcy zgładzili co najmniej 1,1 mln ludzi, w tym około 1 mln Żydów. 1 listopada 2005 r. Zgromadzenie Ogólne ONZ ustanowiło 27 stycznia Międzynarodowym Dniem Pamięci o Ofiarach Holokaustu. Na całym świecie organizowane są uroczystości, podczas których uczestnicy nie tylko oddają hołd ofiarom, lecz także nawołują do przeciwdziałania nienawiści i uprzedzeniom. W Warszawie tego dnia od 20 lat kadisz za pomordowanych odmawiany jest przy Pomniku Bohaterów Getta. Organizatorem obchodów Międzynarodowego Dnia Pamięci o Ofiarach Holokaustu jest Fundacja Shalom.

– Kiedy UNESCO ogłosiło 27 stycznia Międzynarodowym Dniem Pamięci o Ofiarach Holokaustu, nasza Fundacja Shalom jako pierwsza zorganizowała obchody przy Pomniku Bohaterów Getta. Spotykamy się tu co roku. Tego dnia po Warszawie jeździ też pusty tramwaj – symbol ostatniego składu, który jeździł podczas okupacji w Getcie mówi Gołda Tencer założycielka Fundacji Shalom.

Czuję się spadkobierczynią pamięci. Pochodzę z rodziny doświadczonej przez Holokaust. Tata stracił w warszawskim Getcie pierwszą żonę i córkę. Trafił do Oświęcimia, ostatnim transportem wywieziono go do Mauthausen i może dzięki temu przeżył. Przetrwał też jego brat Menasze, który był więźniem warszawskiej Gęsiówki, potem Getta w Łukowie, Siedlcach i który zawsze powtarzał: nasi rodzice to przeżyli, my pamiętamy, a nasze dzieci będą musiały zapamiętać. I tak się dzieje! Mój syn Dawid, mimo że skończył szkoły w Londynie, pracuje jako reżyser na całym świecie, nie zapomina o swoich korzeniach. Kultura żydowska jest mu bardzo bliska – to widać zwłaszcza po tym, jak angażuje się w organizowany przez naszą Fundację od 30 lat Festiwal Singera mówi twórczyni Festiwalu.

Ten festiwal przyciąga nie tylko tłumy warszawiaków, ale i setki turystów z całego świata. Pokazuje kulturę, którą Niemcy chcieli zetrzeć w pył. Przywołuje pamięć o ludziach i miejscach, bez których Warszawy przed wojną nie było. Trzeba to sobie uświadomić – jedną trzecią mieszkańców przedwojennej stolicy, ba całej Polski stanowili Żydzi dodaje Gołda Tencer.

Martyna Rux


e-Wydanie

Sledź nas na: